Uwielbiam to, co ma na ten temat do przekazania Pema Chodron w lekcji zatytułowanej „Ten beznadziejny świat”. Chodron przywołuje nauczanie buddyjskiego mnicha Santidevy, aby przedstawić przekonującą analogię ciągłego wkurzenia na świat i rozczarowania nim. Spisałam tekst jej wystąpienia, wprowadzając w nim pewne poprawki redakcyjne, żeby łatwiej się go czytało. Przygotuj się na coś ważnego. To będzie jednocześnie oczywiste i nieprzyjemnie prawdziwe.
Chodron zaczyna tak:
Ten beznadziejny świat, ci beznadziejni ludzie, ten beznadziejny rząd, to wszystko beznadziejne … beznadziejna pogoda… beznadziejne bla, bla, bla, Za ciepło tu jest. Za zimno. Zapach mi się nie podoba. Ten człowiek przede mną jest za wysoki. A ten obok mnie – za gruby. Tam ktoś spryskał się perfumami, a ja jestem alergikiem … no i blech!
To trochę tak, jakby iść boso przez rozpalony słońcem piasek albo pocięte szkło, albo przez pole cierni. Stopy masz gołe, więc mówisz: „Za ciężko mi jest. Strasznie mnie to boli … Jest za gorąco”. Wtedy wpadasz na świetny pomysł! Po prostu na każdym kroku będziesz rozkładać przed sobą skórzaną płachtę. Wtedy stopy nie będą cię już bolały.
Rozłożyć wszędzie skórę, żeby się uchronić od bólu, to tak, jak gdyby powiedzieć: „Pozbędę się jej i pozbędę się jego. Ustawię właściwa temperaturę i zabronię używania perfum na całym świecie. Wtedy już nic nie będzie mi przeszkadzało. Pozbędę się z całego świata wszystkiego, co mi przeszkadza, w tym komarów, a wtedy będę bardzo szczęśliwym, zadowolonym z życia człowiekiem”.
(Chwila przerwy).
Śmiejemy się, ale przecież dokładnie wszyscy tak postępujemy. Właśnie takie mamy podejście. Wydaje się nam, że jeśli tylko uda nam się wszystkiego pozbyć albo wszystko przykryć skórą, nasz ból zniknie. Tak, owszem, przecież już nie będziemy sobie kaleczyć stóp. Logiczne, prawda? Tyle, że tak naprawdę to nie ma żadnego sensu. Santideva mówi: „A gdybyś po prostu owinął sobie skórę wokół nóg?”. Innymi słowy, gdybyś założył buty na ten spacer po gorącym piasku, po ostrym szkle albo po cierniach, to też by ci nic nie przeszkadzało. W tej analogii chodzi o to, żeby pracować z własnym umysłem, a nie próbować zmieniać wszystko na zewnątrz. Tak się właśnie łagodzi usposobienie.
Fragment pochodzi z książki Brene Brown ” Z odwagą w nieznane. Jak znaleźć poczucie przynależności bez utraty siebie”. Laurum, Warszawa 2018, s 124-125